Bałtyk otoczony jest ze wszystkich stron uprzemysłowionymi państwami. Do morza uchodzi ponad 250 rzek, zaś w zlewni Morza Bałtyckiego zamieszkuje około 84 milionów ludzi. Wymiana wody ze wszechoceanem jest ograniczona i odbywa się przez stosunkowo wąskie Cieśniny Duńskie. Stąd też, akwen ten jest bardzo podatny na zanieczyszczenie. Często słyszy się w mediach, czy w konwersacjach z ludźmi, że to „Najbardziej zanieczyszczone morze świata”. Zarówno ja, jak i wielu innych oceanografów zgrzytamy zębami na to stwierdzenie, i łatwo nim sprowokować u nas długi i gniewny monolog z machaniem rękami włącznie . Jest ono oczywiście zupełnie błędne – ale skąd się wzięło? A wzięło się z dumy i trudu, ze znoju codziennej pracy, ze stali, z żelaza, z węgla. A węgiel to koks, to antracyt – parafrazując „Misia”. Właśnie w połowie ubiegłego wieku, aż do lat osiemdziesiątych, zanieczyszczenie Bałtyku było tak wielkie, że z powodzeniem mógłby ubiegać się o tytuł „najbardziej zanieczyszczonego”. Przemysł, nie tylko w krajach demokracji ludowej, ale także np. w Skandynawii, emitował olbrzymie ilości toksyn prosto do rzek i dalej do morza, rolnictwo stosowało środki ochrony roślin zawierające DDT, rtęć i inne dziś zakazane substancje, zaś statki nie tylko napędzano ciężkim paliwem zanieczyszczającym atmosferę, ale i malowano farbami zawierającymi trującą butylocynę. Nie tylko u nas, oczywiście, ale Bałtyk otrzymywał znacznie więcej niż mógł oddać. Jednak już w latach 90tych zaczęła się poprawa – coraz lepsze technologie, upadek niewydajnego przemysłu i surowe normy środowiskowe stopniowo poprawiły sytuację. Jest już dużo lepiej. Ale to, co do morza trafiło wciąż tam jest. Duża część zanieczyszczeń trafiła na dno morza i wchodzi w skład osadów dennych. Ale oprócz zanieczyszczeń znajdują się tam wraki, ich ładunki, paliwo…. A także cała góra amunicji.

Cała treść artykułu dostępny pod linkiem